Jestem młodą mieszkanką Krzywego Koła - rozpoczyna pani Zofia - mieszkam tu od roku 1958. Pochodzę z okolic Sandomierza, z miejscowości Kolonia Bogoria. Mój mąż, mieszkaniec Krzywego Koła, przyjechał do krewnych w centralnej Polsce. Tam go poznałam, a po ślubie już wspólnie osiedliliśmy się na Żuławach Gdańskich.
Na końcu wsi, niedaleko naszego domu, stała drewniana kapliczka. Starsi mieszkańcy pamiętają czasy powojenne, gdy postawiono w tym miejscu drewniany krzyż. Przechodzili obok niego idąc do pracy w polu i prosząc o dobry urodzaj, pogodę.
Skrzyżowanie dróg, wjazd do wsi uchodził dawniej za miejsce specjalne. Stanowił bowiem granicę między światem kontrolowanym przez człowieka, a obcym, poddanym mocy diabła, demonów i czarownic. Aby się przed nimi uchronić, najskuteczniejszym sposobem było wystawienie krzyża lub kapliczki.
Drewniany krzyż niszczał i dlatego mieszkańcy Krzywego Koła postawili na tym miejscu kapliczkę. Wykonał ją Patrzałek Wacław z pomocą innych mieszkańców - pani Zofia pamięta, że w 1965 roku samochód wypadł z drogi i zniszczył ten piękny zabytek. - Wspólnym wysiłkiem społeczności Krzywego Koła powstała nowa kapliczka. Jej wykonawcą był pan Brzozowski. Był to ważny punkt podczas procesji Bożego Ciała.
W latach 90 tych XX wieku wystawiono nową kapliczkę, która stoi do dnia dzisiejszego.
Czasy się zmieniają i moda, ale krzyż i kapliczka zawsze stała w Krzywym Kole na skrzyżowaniu dróg by strzec i osłaniać jej mieszkańców przed złymi mocami.
Dzięki wspomnieniom pani Zofii pamięć o historii tego miejsca przetrwa kolejne lata.