2008r.
 

1940r.


Wspomnienia Pani Natalii Dwojak

 Rozmowę z Panią Natalią zaczynamy od wspólnego oglądania zdjęć z rodzinnego albumu. Niektóre mają ponad 80 lat. Pożółkłe, lekko wykruszone, ale nadal dobrej jakości; układane na kolorowym obrusie, są ciekawym uzupełnieniem opowiadanej historii. Pierwsze zdjęcie... to zdjęcie rodziców - wspomina nasza rozmówczyni - mama stoi za ojcem po bokach jej siostry. Pani Natalia Dwojak urodziła się w 1917 roku w Nietuliskach Małych. Ojciec był stolarzem. Razem z dziadkiem byli dobrymi muzykami. Trzeba było zamawiać ich dużo wcześniej; niektórzy wyprawiali wesele we środę, tylko po to, aby grała dziadka orkiestra - opowiada Pani Natalia.

Pierwsze zapamiętane wspomnienia z dzieciństwa nie są miłe. Gdy miała cztery lata zmarł ojciec, mama została sama z dwójką dzieci. W dzieciństwie Pani Natalia z bratem zachorowali na szkarlatynę, ona wyzdrowiała, brat nie.

Pani Natalia pokazuje nam swoje szkolne zdjęcia. Pierwszą i drugą klasę kończyła w Małachowie oddalonym 2 km od domu. Codzienna dwukilometrowa droga do szkoły nie przerażała małej dziewczynki. Szłam koło dworu na skróty i już byłam. Następnie uczęszczała do szkoły w Nietuliskach Dużych. Przy oglądaniu tych zdjęć Pani Natalia uśmiecha się - to ja, pierwsza od prawej, w plisowanej spódnicy. Pamiętam dokładnie plisowały ją Żydówki w Ostrowcu. Przy ustawianiu klasy do zdjęcia posadzono mnie na specjalnie przyniesionym krześle, z przodu, wszystko po to, aby ładnie wyglądała moja nowa spódnica. Na następnym szkolnym zdjęciu z czwartej klasy Pani Natalia jest już razem z przyszłym mężem. Znali się długo przed ślubem, pochodzili z tej samej wsi, chodzili do tej samej klasy, później na wspólne potańcówki.

Oglądamy ślubne zdjęcia. Ślub brali 10 listopada 1940 roku; wojna. Nie był to łatwy czas w ich życiu. We wsi stacjonowali Niemcy. - W naszym domu mieszkało czterech - wspomina Pani Natalia - byli nawet na naszym ślubie. Czy dobrzy byli dla nas, czy źli, trudno powiedzieć. Mieszkali z nami pod jednym dachem. Jeden z nich, kucharz, często brał mojego syna na ramiona; nosił, wkładał mu do kieszeni prowiant - można powiedzieć „dobry”. Innym razem rozmawiając z moją siostrą zdenerwował się i przyłożył jej pistolet do głowy. Dopiero błagania moje i męża uratowały jej życie. Nie był to łatwy czas-powtarza Pani Natalia. - We wsi Niemcy, mąż w partyzantce, potem na robotach w Niemczech, a ja z małym dzieckiem w domu.

Po wojnie zaczęli urządzać się w rodzinnej wsi. Z parcelacji dworu dostali hektar ziemi. Pobudowali nową stodołę; prowadzili swój sklep. Na podróż w nieznane namówił ich brat męża, Władysław, który przeniósł się z Nietulisk Małych do Steblewa w 1947 roku.- Po namowach brata, mąż pojechał obejrzeć Żuławy, spodobała mu się żyzna gleba - więc sprzedali dom i stodołę, dokupili konia, krowę i wyjechali.

Źle wspomina Pani Natalia ciężką tygodniową podróży z dwójką małych dzieci. Najważniejszym sprzętem w wagonie towarowym okazała się „koza”; piec, który ogrzewał wagon i na którym można było ugotować coś do jedzenia. Po przyjeździe do Steblewa dwa tygodnie płakała. Wszystkie dobre budynki były już zajęte. Zostały tylko te najgorsze, bardzo zniszczone. Zamieszkali w starym domu bez okien, podłoga była w jednym pokoju, w pozostałych pomieszczeniach tylko piasek. Nawet nie było gdzie postawić przywiezionej kołyski. Trzy razy bieliła brudne okopcone ściany z miernym rezultatem. Tak wyglądał budynek zniszczony przez stacjonujące w Steblewie radzieckie wojsko. Z żalem wspominała zostawiony dom z wybielonymi na święta ścianami, dużą trzydrzwiową szafę z owalnym lustrem, niedawno kupioną przez męża w Ostrowcu, półkę z białymi serwetkami i bukietem sztucznych kwiatów. - Jakże nie płakać- tłumaczy nam Pani Natalia. W domu, który zajęli, wójt planował przedszkole. Mąż dwa razy jeździł do Gdańska załatwiał, potem z Gdańska przyjeżdżali urzędnicy. W końcu się udało. Pani Natalia pokazuje fotografie starego domu; parterowy budynek z pruskiego muru wypełnionego czerwoną cegłą.

Pierwsze lata gospodarowania nie były łatwe. Najbardziej zapamiętała olbrzymie chwasty. - Jak chcieliśmy zobaczyć, gdzie pasą się krowy, to trzeba było wejść na dach - śmieje się nasza rozmówczyni. Trudno było przyzwyczaić się do nowych krajobrazów. Wszystko było obce. Ciągle planowała z mężem powrót w rodzinne strony. Nawet dom budowała tam w Nietuliskach Małych , nie w Steblewie. W końcu... zostali. Gotowy już dom sprzedali i zostali. Chociaż wielu wracało. Brat męża, ten który namówił ich na przyjazd do Steblewa wrócił do siebie. - Nawet do tej samej chałupy - wspomina Pani Natalia.

Kolejne oglądane zdjęcia: wyremontowany i otynkowany stary dom, pierwszy ciągnik, samochód marki Warszawa, burzenie starej obory i przygotowywanie miejsca pod nową. Na przekładanych zdjęciach to, tak szybko, tak łatwo, ale Pani Natalia znowu powtarza - nie było łatwo. Pola i gospodarstwo, to była działka męża. Jej sposób na uzupełnianie gospodarczych dochodów był inny. Bez bieżącej wody, na prostych własnoręcznie skonstruowanych urządzeniach robiła domowe sery. Dwa razy w tygodniu ze swoimi serami, śmietaną, jajkami jeździła do miasta. Podróż była długa i ciężka. Ze Steblewa końmi do Giemlic, potem wąskotorówką do Gdańska, dalej tramwajem do Wrzeszcza, Oliwy czy Sopotu. Cały czas dźwigając 40 kilogramów towaru. Potem za świeżo zarobione pieniądze zakupy; do domu, dla dzieci, coś nowego dla siebie.... i znowu obarczona pakunkami do Steblewa. Na szczęście nie były to samotne wyprawy - jeździło wiele kobiet z naszej wsi i każda wiozła około 200 jaj, 13 kilogramów sera i 20 litrów śmietany- wylicza Pani Natalia.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, Koło Gospodyń Wiejskich organizowało wycieczki, do dziś mile wspominane przez mieszkańców Steblewa. Wspólnie z Panią Natalią oglądamy następne zdjęcia z rodzinnego albumu: wycieczka do Warszawy, Wilczy Szaniec przed bunkrem Hitlera, na ławeczce w palmiarni. Są i zdjęcia z wycieczki zorganizowanej przez cukrownię; samolotem do Krakowa a potem autokarem do Zakopanego.- Na tej wycieczce było dużo chłopów- śmieje się Pani Natalia, Każdy był ciekaw lotu samolotem... dużo wspomnień.

Kończymy wspólne oglądanie zdjęć. Dziękujemy za mile spędzone popołudnie. Tak, zajęliśmy Pani Natalii całe popołudnie. Wychodzimy zamykając za sobą drzwi nowego, ładnego domu, który Pani Natalia wybudowała z mężem tu... w Steblewie

 

Zdjęcia z albumu rodzinnego pani Natalii Dwojak.


Rodzice pani Natalii Dwojak



Zdjęcia szkolne

Szkoła w Małachowie



Szkoła w Nietuliskach Dużych




Szkoła w Nietuliskach Dużych




Zdjęcia ślubne, Nietulisko Małe rok 1940






stary dom pani Natalii , lata 50



Zdjęcia rodzinne cd.

...przed otynkowanym starym domem



...pierwszy ciągnik


...samochód rodzinny marki Warszawa



Zdjęcia z wycieczek









 
 
Wspomnienia spisywała Żaneta Lewandowska
Ucz. kl. III Gimnazjum w Suchym Dębie
Pomoc w opracowaniu Katarzyna Chajek
 
 
Śp. Natalia Dwojak zmarła 29 listopada 2008 r.