Pani Stefania Tłuścik z domu Jasińska ur. 24.XII.1935 r. w Warszawie
„Jak mam handrę to jadę do Osic”
Kiedyś usłyszałam takie zdanie - wspomnienia trzeba przechowywać jak skarb.
Człowiek bez historii nie istnieje - jest nikim.
Wraz z panią Natalią Czapską odwiedziłyśmy panią Stefanię Tłuścik w jej domu w Pruszczu Gdańskim. Przyjęła nas bardzo serdecznie.
- Osice to dla mnie miejsce niezwykłe – ile tam wspomnień..., ile przyjaźni, ilu znajomych, ile przeżyć i tych dobrych i złych. Chwila zadumy...
Gdy wybuchła II wojna mieszkałam wraz z rodzicami w Jabłonnej koło Warszawy. Mieliśmy własny, piękny, dom.
Pod koniec wojny, po perypetiach wojennych znaleźliśmy się w „Małym” Miłobądzu, gdzie mieszkał nasz wujek. Ojciec odnalazł nas przez Czerwony Krzyż. Jak wrócił z wojny - otrzymał zaświadczenie, że zostaje zwolniony z wojska.
Szukał miejsca byśmy mogli się osiedlić. Znalazł gospodarstwo w Osicach (wtedy Wossitz). W domu, w którym zamieszkaliśmy, mieszkali właściciele Gliszyńscy. Prowadzili masarnię a zarazem duży sklep. Mieszkaliśmy z jednej strony domu oni z drugiej. P. Gliszyńscy – byli Niemcami. W 1946 roku opuścili Polskę i wyjechali do Niemiec - wtedy jeszcze było można. Pamiętam jak ojciec zaprzągł konie i wozem odwiózł ich do transportu.
Po osiedleniu się podobnie jak mieszkańcy Osic zbieraliśmy kłosy zbóż na polach – było po żniwach. Zbieraliśmy łuszczyny rzepaku by pozyskać olej na „słynnej” maszynce p. Kussauer.
Mam takie wspomnienia – pamiętam nasze dziecięce zabawy. Na początku bawiłam się z tutejszymi dziećmi. Większa część przyjechała zza Buga. Nas z centralnej Polski było 6 rodzin, 4-5 rodzin było autochtonów (p. Kussauer, rodzina Grabowskich, p. Wilemka, p. Palikowska, p. Zonek). Oni już pracowali za Niemca. Język polski nie był taki czysty jak teraz. Ci co przyjechali zza Buga mówili językiem mieszanym tzw. chachłackim.
Zaczęłam chodzić do szkoły w Osicach. Rodzice mnie wcześniej trochę uczyli w domu, dlatego nie chodziłam do pierwszej klasy, a poszłam od razu do drugiej. Uczyła nas P. Naporowa. Tu skończyłam trzy klasy szkoły podstawowej. Pamiętam jak chodziłyśmy po kolędzie i śpiewałyśmy z koleżankami taką piosenkę
”Ach dajcie nam dajcie, co nam macie dać, bo nam tu pod oknem bardzo zimno stać. Jeden goły, drugi bosy a trzeciego diabli niosą”. Wtenczas wychodzili gospodarze i dawali nam ciasto albo malowane w łupinach z cebuli jaja wielkanocne. Najwięcej to dostawaliśmy ciasta. Najczęściej wtedy kończyłyśmy u państwa Wołodźków. Tam mieliśmy biesiadę. To cośmy dostały wszystko było w jednej torbie - wyjmowałyśmy, później długo ucztowałyśmy. To było takie fajne!
Jak mieliśmy wolny czas to zbieraliśmy się i graliśmy np. w fanty, a najśmieszniej to było jak graliśmy w listonosza. Jak się wyszło za drzwi - ktoś pukał - pytanie, kto tam? - odpowiedź listonosz z listem - z jakim znaczkiem? Jeżeli odpowiadano z czerwonym chłopak musiał dziewczynę pocałować. To była taka frajda, że śmiechu i pisku było co nie miara! Najczęściej bawiliśmy się w mieszkaniu u państwa Tulatyckich. A Walek Tulatycki był od nas trochę młodszy i pamiętam jak śpiewał „siedzi ona przy małym stoliku białe orły wyszywa, wyszywa...”. To była taka jego ulubiona piosenka.
Rodzice cały czas prowadzili gospodarstwo rolne. Pomimo tego, że mieliśmy akt nadania to dokwaterowali do nas rodzinę Greberów. Nie pamiętam dokładnie, ale parę lat z nami mieszkali, dopóki się nie wybudowali. Oni przyjechali już później z centralnej Polski z innymi rodzinami min. pp. Wieczerzak, Krzak, Tłuścik, Osojca, rodzina Nazimków, p. Magierowska - chyba z 8 rodzin z kieleckiego. Oni wszyscy razem przyjechali z tej samej gminy.
Pamiętam jak nas rozkułaczano - mnie nawet lalkę zabrali. Choć byłam małą dziewczynką, to ta sytuacja pozostawiła we mnie odrobinę lęku, gniewu, niemiłe wspomnienie i strach. Spotkałam później mężczyznę, który mi moją lalkę zabrał...
Zabrał również szablę ojca. Całą wojnę mama ją przechowywała - wisiała zawsze na honorowym miejscu, na takim dywaniku na ścianie.
Fot. Mój tata Stefan Jasiński
- Fajne czasy... wspomina pani Stefa.
-To było wszystko tak zintegrowane. My jako młodzi polityką się nie interesowaliśmy. Starsze pokolenie tak.
Później poszłam do Liceum Wychowawczyń Przedszkoli - zrobiłam „małą maturę” -szkoły tej nie skończyłam. Ukończyłam Technikum Rachunkowości Rolnej w Skórczu. W Będominie (na Uniewersytecie Ludowym o profilu kaszubskim) skończyłam kurs tańca i śpiewu (obecnie znajduje się tam Muzeum Hymnu Narodowego).
Zaczęłam pracować w Suchym Dębie jako kierownik świetlicy. Byłam zatrudniona w Urzędzie Gminy. Jak zaczęłam pracować w Suchym Dębie to się dowiedziałam u kogo do dziś jest zegar po mojej babci, który zabrano nam przy rozkułaczaniu... Już jako pracownik UG zostałam skierowana na kurs kierowników świetlic do Jadwisina. Tam uczyli nas jak utworzyć i prowadzić zespoły taneczno-wokalne.
W 1952 r. w Osicach utworzyłam zespół Pieśni i Tańca. Jeszcze byłam panną. Zespół nie miał nazwy – występowaliśmy jako zespół z gminy Suchy Dąb, z Osic.
W 1953 roku brałam ślub z Lucjanem Tłuścikiem.
Zespół prowadziłam do roku 1959. Funkcjonował raz mniej raz więcej. W każdym bądź razie występowaliśmy po wsiach, robiliśmy przedstawienia, tańczyliśmy. Później jeździliśmy na eliminacje. W Narwiku (dzielnica Gdańska) na przeglądzie zespołów otrzymaliśmy III miejsce. Byłam dumna z zespołu. Występowaliśmy - prezentując folklor kaszubski. Było coś takiego jak Służba Polsce. Gminnym kierownikiem SP był Zdzicho Zieliński- tam też występowaliśmy. Miałam tę łatwość w prowadzeniu zespołu,że dziewczęta z Osic pochodziły z kresów.
Śpiewały pięknie na głosy.
Fot.obok
Eliminacje
w dzielnicy Gdańska -Narwiku
III miejsce
w województwie gdańskim
Od lewej
Hela Koszykowska, Demut Leśniewski
W 1955 roku braliśmy udział w Dożynkach Krajowych w Warszawie. Jeździliśmy tam specjalnym pociągiem z innymi zespołami z Polski. Było to na Grochowie.
Występowaliśmy na stadionie 1000- lecia.
Wtenczas zakończyłam działalność związaną z prowadzeniem zespołu i zespół się rozsypał.
Państwo Jasińscy
Tata Stefan Mama Lidia
Tata - Stefan Jasiński
z kolegami w wojsku
Na fot. poniżej od prawej moja mama
Lidia z siostrami (1918 r.)
na fot. od prawej 1- mama Lidia z tatą
ze znajomymi
Dokumenty taty
Bilet miesięczny mamy
(sprzed wojny) Warszawa 1938 r.
w środku mama pani Stefanii
Na fot. Mała Stefania Jasińska z bratem Zbigniewem
Już w Osicach
Na zdjęciu rosyjski lejtnant z małą Stefanią Jasińską
Na dole 1 z lewej brat pani Stefanii Jasińskiej
(Suchy Dąb/na przeciw byłej piekarni,
za domem p. Knieć' - Służba Polsce)
na fot. poniżej od lewej
p.Stefan Jasiński, ks.Gołębiewski,p.Władysław Lenkiewicz
Pani Stefania z bratem Zbigniewem podwórze za domem (obecny p. Machlik)
fot. poniżej od lewej
Z. Jasiński, p. Jasińska, Pani Stefa - już Tłuścik
obok mąż Lucjan Tłuścik z dziećmi Lidią i Natalią
za domem na motorze córka Natalia
obok mama p. Stefanii z wnuczką Lidią
Od lewej p. Stefa Jasińska, Janina Olszewska, Stefania Lenkiewicz |
Na fot. Od lewej Natalia Czapska
i p. Stefania Tłuścik |
fot. Poniżej od lewej Stefania Jasińska
z Heleną Koszykowską
Na fotografii poniżej Pani Stefania Tłuścik z mężem Lucjanem
na swojej działce (ogródki działkowe w Pruszczu Gdańskim)
Pani Stefania Tłuścik
na fot. poniżej Pani Stefa Tłuścik z córkami i wnuczką Agnieszką
Opiekun Jolanta Dombrowska